Z cyklu Goście Kulinarnego Paragrafu

W nowym roku kontynuuje cykl spotkań, wywiadów z prawnikami.

Niezmiennie pragnę przedstawiać sylwetki prawników, dla których ten zawód to coś więcej niż tylko praca to ich pasja.

W kolejnych cyklach, razem z gości będziemy poszukiwali odpowiedzi na pytanie: Czy to prawda, że zamiast serca prawnik ma bijący Paragraf?

Dziś gościem jest adwokat Daria Radłowska, mama dwóch córeczek, która lada moment otwiera kancelarię adwokacką, autorka bloga https://karnistka.com/

Sama o sobie pisze tak:

„Lubię myśleć, że lubimy się z karnym. Jestem adwokatem na etapie budowania swojego miejsca do pracy. Jeśli szukasz tekstów w naukowym stylu – nie znajdziesz ich tutaj.

Prezentuję swoje przemyślenia, mające związek z moją obecną pracą zawodową, jak i z okresem mojej wieloletniej pracy jako asystentka sędziego w wydziale karnym”.

***

„Któż to wie, kto jest winny, a kto nie? Gdybyśmy przed każdą ewentualną sprawą musieli żywić niezbite przekonanie o niewinności naszych klientów, to byśmy z głodu poumierali”.

Andrew Neiderman, Adwokat diabła

***

Zapraszam na spotkanie z adwokat Darią Radłowską i na podróż z kodeksem karnym w ręku.

Przekonajmy się jak można łączyć pracę z pasją, jak znaleźć czas dla rodziny nie rezygnując z życia zawodowego.

Katarzyna: Daria jak zaczęła się Twoja przygoda z prawem ? czy wybór takiego kierunku studiów był oczywisty i nigdy nie miałaś wątpliwości ?

Daria:Nie pamiętam dokładnie tego momentu, kiedy powiedziałam – idę na prawo!, ale już w gimnazjum byłam przekonana, że zostanę prawniczką. Oczywiście wtedy postrzegałam istotę tego zawodu nieco naiwnie – byłam przekonana, że to głównie płomienne przemowy w sądzie, walka o sprawiedliwość… i ładne sukienki. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że wtedy miałam jakieś 13 lat i oglądałam amerykańskie seriale typu Ally Mcbeal. Nie miałam wątpliwości – oczywiście podjęłam po maturze kilka asekuracyjnych kierunków i złożyłam dokumenty również na historię i psychologię. Los był jednak dla mnie łaskawy i mogłam zacząć swoją przygodę ze studiowaniem prawa w Lublinie (dosłownie przygodę, bo przeprowadziłam się ponad 400 km od domu).

Jesteś adwokatem, dlaczego wybrałaś właśnie taką aplikacje? czy miała na to wpływ Twoja pasja do prawa karnego, do procedury a może to efekt pracy jako asystent sędziego w wydziale karnym?

Na studiach aplikacja jest przedstawiana jako jedyny sensowny wybór. Jeśli nie planujesz iść na aplikacje, bo masz inny pomysł na siebie – nie spotyka się to ze zrozumieniem. Wtedy zabrakło mi odwagi, spróbować znaleźć swój sposób.

Ale już, na studiach wiedziałam, że chce zajmować się blokiem karnym – a reszta przedmiotów to mniej lub bardziej sympatyczny dodatek do studiowania. Nazywam to blokiem – bo to istna  budowa: jest tam prawo karne, proces karny i dodatek w którym jestem szczerze zakochana – prawo karne gospodarcze.

Zdecydowałam się na aplikacje adwokacką, bo chciałam być obrońcą w sprawach karnych – zwyczajnie rozpalało to moją młodzieńczą wyobraźnie.

 Lubię pisać, ale jeszcze bardziej lubię gadać – doszłam do wniosku, że tylko praca adwokata pozwoli mi się „wygadać”. Moje wyobrażenie o aplikacji adwokackiej, było nieco idealistyczne, przyszedł moment rozczarowania – trafiłam na osoby, które nie podzielały mojej miłości do prawa i próbowały mnie „sprowadzić na ziemie”. Po zaliczeniu pierwszego roku aplikacji doszłam do wniosku, że to nie jest miejsce dla mnie i zdecydowałam się na pracę asystenta sędziego. Spędziłam kilka lat w wydziale karnym, pracując z różnymi sędziami, dzięki temu patrzę teraz na sprawy dwutorowo – z perspektywy adwokata i sądu. Moim zdaniem to mnie wyróżnia i jest podstawą mojego „know how”.

Przez kilka lat pracowałaś również w sądzie, za chwilę rozpoczniesz praktykę adwokacką w swojej kancelarii, nie żałujesz przejścia na „drugą stronę barykady”?

Złożyłam wypowiedzenie akurat w połowie pierwszego lockdownu, mogłoby się wydawać, że nie jest to idealny czas na rzucenie pracy w „budżetówce”. Jednak to nie była spontaniczna decyzja, kończył mi się właśnie urlop rodzicielski po urodzeniu drugiej córki – Klary  czułam, że albo teraz, albo nigdy.  To była trudna, ale konieczna decyzja. Brakowało mi niezależności i wolności – pisałam projekty dla danego sędziego, ale jako asystent sędziego nie podpisywałam się pod swoją pracą, często też musiałam wykonywać polecenia, z którymi jako prawnik zwyczajnie się nie zgadzałam. 

Gdy czytam Twoje posty na Instagramie, a są one w głównej mierze poświęcone prawu karnemu, to czuje, że lubisz to co robisz, że prawo karne to jest Twoja dziedzina, ta ulubiona. Zawsze tak było? Kiedy ja wspominam zajęcia z prawa karnego na studiach – no cóż mój wykładowca nie zaszczepił we mnie miłości do tej dziedziny prawa – i tak już zostało do dnia dzisiejszego 😊czasami tego żałuje.

Prawo karne to moja prawdziwa prawnicza miłość, oczywiście były przelotne romanse np. z prawem handlowym.  Z resztą prawo karne jest na mnie w centrum systemu prawnego – moim zdaniem, nie ma innej gałęzi, która tak wpływa na inne obszary życia. Wyobraź sobie taką sytuacje, ktoś spędza 18 miesięcy w Areszcie Śledczym zwanym przez praktyków wydobywczym, sprawa kończy się dla niego pozytywnie, nie zostaje skazany, po chwili „wychodzi” na wolność. Czy to jest już koniec jego problemów? niekoniecznie, w tym czasie może zostać zwolniony z pracy (pojawia się prawo pracy), lub ktoś postanawia rozwiązać z nim umowę najmu lokalu (pojawia się prawo cywilne), żona dochodzi do wniosku, że to będzie dobry powód do rozwodu i zabiera dzieci (prawo rodzinne) …

Istna lawina, a wszystko zaczęło się od sprawy karnej  – a to był tylko przykład, nie jakaś fabuła serialu, tylko sprawa, przy której kiedyś pracowałam. Czy była to jedyna w swoim rodzaju sprawa? nie sądzę. Dlatego nie mogę powiedzieć, że zajmuje się wyłącznie prawem karnym.

W Twoim życiu wiele się dzieje, w zeszłym roku zdałaś egzamin adwokacki, budujecie z mężem dom, masz dwie córeczki, prowadzisz bloga i konto na Instagramie i do tego za chwilę otwierasz kancelarię – jak pogodzić te wszystkie obowiązki, masz swój „złoty środek”?

Nie mam – ale ciągle próbuje. To jednak mnóstwo ról społecznych do wypełnienia, w sieci można znaleźć mnóstwo osób pokazujących jak być idealną mamą, żoną i robić karierę. To bywa nieco przytłaczające, dlatego na pewnym etapie swojego życia .. odpuściłam i znalazłam swoje tempo.

Czytając relacje mam-prawniczek, często dochodzi między nimi do rywalizacji, która „dłużej pracowała w ciąży”, albo kto szybciej wrócił do pracy. Po narodzinach pierwszej córki – Liwii, czułam, że nawaliłam, bo nie potrafiłam się z nią „szybko” rozstać, finalnie zamiast pracować, ciągle oglądałam jak moja roczna córka radzi sobie na monitoringu udostępnionym przez placówkę. Zdecydowaliśmy się wtedy z mężem na drugie dziecko – finalnie między córkami jest dwa lata i kilka dni różnicy. Niektórzy postrzegają to jako ucieczkę, dla mnie to była przemyślana (cudowna!) decyzja. Finalnie zdałam egzamin adwokacki będąc w 28 tygodniu ciąży z Klarą.

Dla jednych będzie to luka w życiorysie, a dla mnie  był to wyjątkowy ciepły okres, który spędziłam będąc tylko mamą i żoną, a prawniczką tylko hobbistycznie. Miałam czas, żeby przygotować się do założenia mojej kancelarii – najlepsze pomysły przyszły mi do głowy podczas wielogodzinnego nocnego karmienia córeczek w moim ulubionym fotelu z ikei.

To teraz przyszła pora na niego czyli na blog – karnistka.com – kobieta o karnym. Na blogu jest wiele ciekawych artykułów, w których w przystępny a zarazem bardzo ciekawy sposób piszesz o wielu instytucjach procedury karnej, prawa wykonawczego, o pracy prokuratora. Dlaczego blog?

Szukałam miejsca gdzie będę mogła pokazać swój punkt widzenia. Tylko pisząc bloga sprawiam, że treści zostają na dłużej. Dlatego wybór tej formy komunikacji ze światem wydał mi się idealny. Na Instagramie post żyję chwilę i te ograniczenia z ilością słów przypadające na post… I nie oszukujmy się, tam ludzie nie szukają treści, chcą popatrzeć i ewentualnie przeczytać krótki tekst, najlepiej w formie instakaruzeli.

Wpisując w google odpowiednie hasło, znajdziesz mnóstwo treści o tej tematyce „karnej” – ale jak dla mnie pisane są w ściśle określony sposób. Treści te albo mają charakter typowo akademicki – przepisy, komentarze, wypowiedzi doktryny, albo mają za zadanie trafić do odbiorcy szukającego krwawych treści – o zabójstwach, seryjnych zabójcach itp. Chciałam pokazać, że o prawie karnym nie trzeba pisać w ten sposób – chciałam przedstawić mój – kobiecy punkt widzenia. Doszłam do wniosku, że nie muszę pisać w sposób „naukowy” jeśli tak pisać nie lubię – pewnie dla niektórych takie teksty mają znikomą wartość, ale już na wstępie swojego bloga uprzedzam odwiedzających, czego u mnie nie znajdą 😊

Co myślisz o obecności prawników w mediach społecznościowych? Od marca 2020r cały świat na chwilę zatrzymał się, nasze życie zmieniło się i nigdy nie będzie takie jak dawniej. Nasze aktywności zawodowe przeniosły się do sieci.

Znaczna część prawników nagle przeniosła się do sieci, powstawały profile.. które żyły krótko, a teraz mają status „konających”. To nie jest tak, że życie prawnika budzi mnóstwo emocji w mediach społecznościowych, tylko dlatego, że to prawniczy profil.  Instagram, facebook to trudny teren, wymagający mnóstwo pracy i nie każdy się w nim odnajduje. Dla mnie rok 2020 był specyficzny, z  powodu pracy męża, zamieszkałam w mieście… najdalej wysuniętym na wschód, gdzie właściwie straciłam nieco kontakt z realnym światem. Instagram pozwolił mi poznać innych prawników – w szczególności prawniczki, co było dla mnie mega inspirujące. Nieśmiało postanowiłam spróbować – na początku byłam tym wszystkim … zawstydzona, a teraz swobodnie nagrywam np. story. Mój skromny profil to zasługa każdych z tych osób, które wirtualnie tam poznałam!

Wydaje mi się, że obecność prawników w mediach społecznościowych – z racji całego tego „zakazu reklamy” nie tyle jest obecnie koniecznością, co jedną z skuteczniejszych metod na zbudowanie marki własnej. Czy na początku prawniczej drogi, bez ugruntowanej pozycji na rynku, można „ot tak” z tej metody zrezygnować? nie sądzę.

Wiem, że masz już lokal i za kilkanaście tygodni będzie otwarcie kancelarii. Jakie to uczucie kiedy zaczynasz nowy etap w swojej zawodowej karierze?

Był to proces który trwał… kilka miesięcy. Często można usłyszeć historię, że ktoś zdał egzamin, zaraz odbyło się ślubowanie, a drugiego dnia założył własną kancelarię, myśląc –„jakoś to będzie”. Nie krytykuje takiego rozwiązania, ale ja w mojej obecnej sytuacji nie mogłam pozwolić sobie na takie „spontaniczne” kroki. Postanowiłam napisać biznesplan, skupiając się na finansach. Rozpoczęcie przeze mnie pracy, na wstępie generuje mnóstwo kosztów i problemów do rozwiązania. Typowych dla nowej kancelarii – jak koszty wynajęcia lokalu, czy zakup mebli. Ale też innych – jak konieczność znalezienia opieki do dzieci, czy odkurzenie prawo jazdy (właśnie rozmawiasz z osobą, która nigdy wcześniej nie miała swojego samochodu, zwyczajnie go nie potrzebowałam).

Powstał mój instagram w wersji publicznej, stworzyłam swojego bloga, zaczęłam pisać i … łapać kontakty.  Brzmi to wszystko dość nudnie, ale dla mnie to jest ekscytujący proces. A jeśli chodzi o uczucia które towarzyszą mi na tym nowym etapie w karierze to czuję, że wszystko idzie w dobrym kierunku.  

Stałym punktem rozmów z gośćmi Kulinarnego Paragrafu jest gotowanie. Lubisz gotować, piec, spędzać czas w kuchni? Twoje córeczki są jeszcze małe ale wiem, że szaleństwo w kuchni nie jest im obce😊

Czy kuchnia jest sercem Twojego domu? Takim magicznym miejscem. Zgodzisz się ze mną, że każda kuchnia jest tak piękna, jak piękne są dusze domowników.

Ciągle tam przesiadujemy, panuje tam artystyczny… chaos. To moje ulubione miejsce. Pewnie zapanuje tam porządek.. jak dzieci wyjadą na studia.  Ale jest stanowczo za mała, dlatego właśnie powstaje moja kuchnia marzeń.

„Zgodzisz się ze mną, że każda kuchnia jest tak piękna, jak piękne są dusze domowników” – przepięknie napisane, aż nie czuje potrzeby, żeby coś dodać – pozostaje mi się zgodzić 😉

Jakim miejsce będzie kuchnia w Twoim domu? Domyślam, że jest szansa na to, aby była większa niż ta w mieszkaniu😊

Kuchnia będzie nieznacznie większa, ale już ma status docelowej.

Dominuje tam duże okno z pięknym widokiem. Planuje mieć tam mnóstwo szafek i szafeczek… bo ilość akcesoriów do pieczenia sprawia wrażenie, że można pomylić mój dom ze sklepem z dodatkami.  Uwielbiamy gotować, córeczki co raz bardziej się angażują w „pomaganie”  i obawiam się, że niedługo paka 4,5 kg mąki, którą kupuje podczas weekendowych zakupów, może przestać starczać na TYDZIEŃ.

Masz ulubiony przepis na deser, coś słodkiego, którym chciałabyś podzielić się z czytelnikami bloga?

To jest najtrudniejsze pytanie ! zaraz w głowie pojawiło mi się mnóstwo przepisów. Nie tworzę swoich autorskich, ale zawsze dodaje coś od siebie. Króluje u mnie gluten, masło i czekolada (każda!). Zastanawiałam się co wybrać i postanowiłam wybrać przepis na szarlotkę. Wiem! banał, ale dla mnie ma wymiar symboliczny, to było pierwsze ciasto, które upiekłam dla męża – jak jeszcze byliśmy na etapie bycia kolegami z pracy, którzy piją razem kubek mocnej kawy i gadają o… prawie karnym.

Oto ten przepis – miłosna szarlotka, dla zakochanych, którzy obawiają się, że pod wpływem tych emocji, nie uda im się zrobić nic bardziej skomplikowanego 😊

Miłosna Szarlotka Darii

  • 1 szklanka mąki pszennej
  • 1 szklanka cukru
  • 1 szklanka kaszy manny
  • 1,5 czubatej łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1,5 kg kwaśnych (najlepiej wymieszać różne gatunki jabłek
  • łyżka (nie łyżeczka) cynamonu
  • kostka masła (zamrożone sprawdzi się najlepiej)

ps. Używam popularnej wysokiej szklanki z ikei.

Jabłka zetrzyj na tarce o dużych oczkach.
Mąkę, kaszę mannę, cukier i proszek do pieczenia wymieszaj. Podziel na 3 równe części.
Spód tortownicy o średnicy 26 cm (może być większa) wyłóż papierem do pieczenia, boki posmaruj masłem.
Na dno formy wysyp jedną część suchych składników, na nich wyłóż połowę jabłek, posyp cynamonem. Na warstwie jabłek równo rozsyp drugą część suchych składników, a na warstwie suchych składników równo rozprowadź pozostałe jabłka. Na wierzch wysyp ostatnią część suchych składników.
Masło zetrzyj na tarce o dużych oczkach i równomiernie rozłóż na wierzchu ciasta.
Piecz w temperaturze 180 C (góra/dół)  przez około 1 godzinę (tortownicę z ciastem dobrze jest wstawić do większej, płytkiej blaszki ponieważ w czasie pieczenia może wyciekać sok z jabłek i masło).

I najważniejsze – zawsze się udaje, najlepsza jeszcze ciepła.

***

Daria, bardzo Ci dziękuje za rozmowę. Życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku i trzymam kciuki za rozwój kancelarii.

***

Daria Radłowska – adwokat, żona, matka, mediator sądowy i niepoprawna optymistka.  Autorka bloga: www.karnistka.com