Z cyklu Goście Kulinarnego Paragrafu
Dziś Gościem Kulinarnego Paragrafu jest On czyli Najlepszy Fotograf w Mieście! Piotr Wroniewicz. To kolejna osoba, bez której nie powstałby Kulinarny Paragraf.
Piotr jest autorem fantastycznych zdjęć na blogu, którymi zachwyca się wielu czytelników.
Poznaliśmy się podczas mojej pierwszej sesji zdjęciowej. To była sesja biznesowa. Od kuchni mogłam zobaczyć pracę fotografa, warsztat fotograficzny a przede wszystkim poznałam człowieka, który kocha to co robi! Takie połączenie to gwarancja prawdziwego sukcesu.
Pełne skupienie, zaangażowanie, pełen profesjonalizm i do tego pozytywne nastawienie i dużo uśmiechu. To jego przepis na Sukces.
Z całą pewnością mogę powiedzieć, że uśmiech to jego znak rozpoznawczy, dzięki niemu skraca dystans i zapewnia fantastyczną atmosferę w studio czy też w plenerze.
Zdjęcia na blogu z sesji zdjęciowej w kuchni Kulinarnego Paragrafu stały się pięknym fotograficznym dopełnieniem Mojego wymarzonego projektu jakim jest blog.
Fotografia jest cytatem rzeczywistości – myślę,że te słowa najlepiej obrazują to czym jest fotografia. Aparat fotograficzny jest dla artysty kolejnym narzędziem. Tak jak dla skrzypka skrzypce. To artysta jest w stanie tworzyć sztukę nie aparat.
Ludzie często ulegają złudzeniu, że fotografowanie jest bardzo proste…
***
„Kiedy ludzie pytają mnie, jakiego sprzętu fotograficznego używam – odpowiadam: moich oczu” Irving Penn
***
Zapraszam Cię do przeczytania tego wywiadu.
Katarzyna: Dlaczego fotografia? Czy to jest Twoja pasja czy tylko zawód ?
Piotr: Zwykle jeśli ktoś zadaje mi pytanie „Dlaczego coś?” odpowiadam: „Dlaczego nie?”:).
Ale zagłębiając się w pytanie… uważam, że wszystko co ma związek z przekazywaniem światu swojej wrażliwości, wizji artystycznej, zwłaszcza gdy jest to dziedzina sztuki nie może być tylko zawodem. Często pojawia się wartość wyższa, która wskazuje nam drogę wykonywania takiej czy innej profesji. W moim przypadku fotografia wychodzi z pasji właśnie. Pasji, która kiełkowała od bardzo młodych lat i wystawiana była na wiele życiowych prób, ale to właśnie piękno pasji jest w stanie dać energię do tego, żeby zgłębiać ten temat dalej. Być może kiedyś stanie się zawodem, być może na zawsze pozostać tylko pasją i w obu przypadkach będzie tak samo cenna. W moim przypadku fotografia stała się zawodem, ponieważ jest to zajęcie, z którego się utrzymuję i nadal zostaje wystawiana na próby, tylko innej kategorii. Dlatego o tę pasję, o to ziarenko, z którego wyrasta zapał i chęci do tworzenia trzeba cały czas dbać.
Co daje Ci Twoja praca? Gdybyś teraz mógł jeszcze raz podjąć decyzje czym będziesz zajmował się w życiu, to co to byłoby? Również fotografia? A może coś zupełnie innego?
Aktualnie nie podjąłbym innej decyzji. To co robię jest mi zbyt bliskie i daje mi zbyt wiele frajdy i „funu”, żebym mógł podjąć inną decyzję. Jednak w każdym momencie swojego życia staram się dawać sobie wolność podejmowania decyzji. Bycia w zgodzie z samym sobą. Jeśli ktoś staje się niewolnikiem własnego zajęcia to przestaje w to wkładać serce, a zaczyna frustrację.
To co zawsze doceniałem i uwielbiałem w swojej pracy to możliwość poznawania ciekawych ludzi. Bez względu na to czy wykonuję sesje biznesowe, reportaże z konferencji, spotkań czy tworzę autorskie projekty dokumentalne, gdzieś po drugiej stronie stoi człowiek, którego mogę poznać. Mogę uścisnąć mu dłoń, wejść w interakcję, rozmowę. Albo pozostać w roli obserwatora nie mącąc jego świata i poznawać go z zupełnie innej strony. Dzięki temu wszystkiemu dostaję też pewien pierwiastek nieoceniony, czyli możliwość poznawania samego siebie. Ciągłego obserwowania zmian jakie we mnie zachodzą, zadawania sobie pytań i znajdowania odpowiedzi.
Jakiego rodzaju fotografią zajmujesz się ? W swojej branży macie liczne specjalizacje, jaka jest Twoja ?
To jest dobre i ciekawe pytanie, ponieważ żyjemy w kraju, w którym wolne, artystyczne zawody są skazane na pożarcie, przynajmniej na początku drogi fotograficznej. Bardziej robi się to z czego są pieniądze niż to, jaką ma się specjalizację. Ja też przez ten etap przechodziłem :). Z wykształcenia i pasji jestem fotografem reportażowym i dokumentalnym, ale wiele lat pracy sprawiło, że moją pasją stał się portret, czyli człowiek. Jego energia, światopogląd, pasje i to, że potrafi się tym światem ze mną dzielić, dlatego uwielbiam pracę, którą się zajmuję na co dzień. Natomiast w dbałości o wrażliwość lubię wracać do korzeni swojej fotografii i jeśli tylko pojawia się temat i moment na materiał dokumentalny to zawsze chętnie go realizuję. Poza tym dobrze, jest czasem zrobić sobie przerwę od codziennej rutyny, to bardzo oczyszcza, pozwala złapać świeże spojrzenie i dystans.
Jakie jest Twoje życiowe motto? Czy masz swoje życiowe drogowskazy, które wyznaczają twoją drogę ?
To pytanie, nad którym przyszło mi się zastanowić chwilę dłużej, być może dlatego, że fajnie jest mieć jakieś swoje życiowe motto i być może zawsze chciałem takowe mieć, a jednak chyba jako takiego go nie ma. Z drogowskazami jest inaczej, jest ich wiele. W dużej mierze są to ludzie. Ludzie, których poznaję w pracy i podczas pracy, Ci nowi i Ci starzy przyjaciele. Każdy kto w jakiś sposób rezonuje swoją twórczością, jakakolwiek by ona nie była z moją wrażliwością jest drogowskazem. Wszystko co zmusza do myślenia i wyjścia poza strefę komfortu również jest drogowskazem. Mogę zatem powiedzieć, że nie poruszam się raczej po autostradzie życiowego motto, a raczej poruszam się po wąskich uliczkach życiowych drogowskazów. Można wtedy zobaczyć i doświadczyć więcej.
W Twoim portfolio wiele jest zdjęć czarno-białych, czy to oznacza, że fotografia czarno-biała wyraża więcej ? Jest kilka zdjęci Twojego autorstwa, właśnie czarno -białych, których ja nie wyobrażam sobie w kolorze.
Nie wiem czy określenie, że fotografia czarno-biała wyraża więcej jest odpowiednim, wyraża inaczej, to na pewno. Działa bardziej na emocjach, przynajmniej w moim przypadku. Jest bardziej klarowna, mniej narzucająca, a pozwalająca więcej poczuć. Od samego początku poznając klasyków fotografii wiedziałem i czułem, że czarno biel jest mi w fotografii bardzo bliska, nie znaczy to jednak, że stronię od fotografii kolorowej. Jedną i drugą inaczej się czyta i tworzy. Już wykonując zdjęcie wiem czy będzie to fotografia czarno biała czy kolorowa, często taka decyzja pojawia się już w procesie tworzenia materiału czy projektu w głowie.
Irving Penn kiedy zapytano go jakiego sprzętu fotograficznego używa, odpowiedział, że oczu.
Jaka byłaby Twoja odpowiedź na tak postawione pytanie ?
Po takim czasie i z obecnym doświadczeniem w pracy jako fotograf, czy wokół tematyki fotograficznej jako takiej, myślę, że odpowiedziałbym bardzo podobnie. Fotografuję od 12 lat tworząc projekty dokumentalne, reportaże, fotografię biznesową, portret, pracowałem jako specjalista ds. testów sprzętu fotograficznego w portalu internetowym. I gdzieś w całym tym ciągu zdarzeń i pracy zaciera się taki sprzętowy fetysz. Odbiorcy, obserwatora mojej pracy czy klienta nie obchodzi to jakim sprzętem pracuję, liczy się dla niego efekt końcowy, dla mnie również. Owszem, pozostaje kwestia wygody, ale to są upodobania bardzo indywidualne. Kiedy wiesz co chcesz zrobić, co chcesz swoją fotografią przekazać, kiedy kadry układają się w głowie w materiał, czy cykl, aparat fotograficzny staje się jedynie narzędziem. Mając świadomość różnic jakie dzielą poszczególne sprzęty fotograficzne można nimi rotować osiągając zamierzone efekty, ale tak czy owak one najpierw pojawiają się w głowie.
To przejdźmy teraz do gotowania – lubisz gotować, przygotowywać potrawy? A może omijasz kuchnię szerokim łukiem?dla mnie to magiczne miejsce, to serce mojego domu i oczywiście serce Kulinarnego Paragrafu.
Za bardzo lubię jeść, żeby omijać kuchnię szerokim łukiem :D. Lubię spędzać czas w kuch i lubię gotować, to dla mnie pewien proces uwalniania myśli. A, że jestem mięsożercą i moim domu to ja odpowiadam w dużej mierze, za potrawy mięsne to zaglądam do tego miejsca dość często :). Nie mogę co prawda nazwać się wirtuozem noża, deski i patelni, gotującym według 5 przemian szamanem kuchni. Uznaję raczej jedną przemianę z surowego w gotowane. Nie jest też jednak tak, że szczytem moich możliwości są parówki z wody czy jajka z patelni :). Często w domu zdarza mi się gotować rosół. I też nie z kostki bulionowej, ale na prawdziwym kawałku mięsa. Jako, że moja córka jest fanką kotletów schabowych, a wiadomym jest kto robi najlepsze kotlety schabowe nie omijam patelni. Sałatka jarzynowa posiekana z dokładnością drukarki 3D też od święta się znajdzie.
Pomijając jednak specjały polskiej kuchni, którą lubię, ciekawią mnie intensywne smaki. Lubię mieszać wyraziste smaki i próbować tego typu połączeń, a jeszcze jak w tym wszystkim zaplątają się krewetki czy przegrzebki, albo z drugiej strony karuzeli polędwiczka wieprzowa lub wołowina to palce lizać :).
Stałym punktem w cyklu Goście Kulinarnego Paragrafu jest podzielenie się przez Gości ulubionym przepisem na potrawę, deser lub coś ulubionego, co przyrządzają w swojej kuchni. Jaki przepisem podzielisz się z czytelnikami ?
Nie będzie zaskoczeniem jeśli okaże się, że podzielę się przepisem na danie mięsne. Dla tych, którzy tak jak ja nie ogarniają często 3 palników na kuchence na raz, to jest to danie jednogarnkowe :). Mianowicie gulasz wołowy z gorzką czekoladą i chilli, ale to nie koniec charakterystycznych i intensywnych smaków w tym daniu.
Składniki:
- 0,5kg mięsa wołowego na gulasz
- 2 łyżki oliwy z oliwek
- 2 mniejsze czerwone cebule lub jedna większa
- 2 duże ząbki czosnku
- 3-4 goździki
- 2 liście laurowe
- 1 łyżeczka kminu rzymskiego
- 1 łyżeczka cynamonu
- 1 łyżeczka papryki wędzonej
- 1 papryczka chili
- 1 niepełna szklanka świeżo parzonej kawy
- 1 niepełna szklanka bulionu
- 1/3 tabliczki gorzkiej czekolady
- 1 puszka całych pomidorów
- 1 niewielki korzeń imbiru
- 1 łyżeczka koncentratu pomidorowego
- 1 puszka kukurydzy
Na początek w strugach łez kroję cebulę w kostkę, ja preferuję czerwoną cebulę, ma bardziej wyrazisty smak, po czym wrzucasz ją do większego garnka na rozgrzaną oliwę. W momencie kiedy cebula zdąży się zeszklić dokładasz posiekany czosnek i coś co nadaje głębi całości czyli przyprawy – liść laurowy, goździki, kumin, papryka wędzona dodaje ciekawego smaku, chili (można użyć przyprawy w proszku, jednak świeżo cięte chili daje większej głębi) i odrobinę cynamonu. Dodaj jeszcze odrobinę oliwy i wszystko podsmaż.
Po kilku minutach do garnka wlej kubek świeżo zaparzonej kawy oraz bulion – niepełną szklankę. Zazwyczaj bulion dodaję z rosołu, jednak można kupić też mieszankę rosołową (suszone pocięte w kosteczkę warzywa), zalać wrzątkiem i odczekać. Wszystko pozostaw do zagotowania i dodaj mięso, ja zazwyczaj kupuję gotowe mięso wołowe na gulasz, do tego puszka pomidorów, ja dodaję całe, po czasie i tak się rozgotowują, dodaję również łyżeczkę koncentratu pomidorowego, do kompletu sól i pieprz. Pozostaw do zagotowania po czym dodaj kilka kostek gorzkiej czekolady, ok 1/3 tabliczki :). Lubię też dodać do całości cienko krojony lub starty imbir, który bardzo dobrze miesza się ze smakami.
Zostaw na małym ogniu do duszenia. Tu nie mam reguły, czasem wychodzi 2,5, czasem 3 godziny. Po prostu sprawdzam jak jest z kruchością mięsa. Jeśli już osiągnie oczekiwaną miękkość dodaję kukurydzę. Czasem dodaję też czerwoną fasolę wg uznania i ochoty.
Podaję najczęściej z kluskami na parze (pampuchy).
Pycha!
Dziękuje Piotrze, za podzielenie się swoją pasją do fotografowania i przepisem!