Z cyklu Goście Kulinarnego Paragrafu – Kobieta na krańcu wsi

Dziś Gościem Kulinarnego Paragrafu jest wyjątkowa osoba, Kobieta.

Znamy się ponad rok – jak to szybko minęło i jak dużo się wydarzyło przez ten czas!

Sama mówi o sobie, że jest pasjonatką slow life.

Jej życiowe motto to: Marzenia się nie spełniają, marzenia się spełnia. Chcę przeżyć życie wzdłuż i wszerz.  Iść własną drogą, mieć zaufanych przyjaciół, rodzinę i jeździć swoim starym poczciwym pick-upem. Spełniać się w każdym aspekcie życia.

***

Nic w naszym życiu nie dzieje się przez przypadek. Wszystkie osoby, które miałam ogromną przyjemność poznać, są osobami wyjątkowymi i pozostały w moim życiu i wiele dobrego do niego wniosły. Tak też było z Wiolą.

Poznałyśmy się na spotkaniu organizowanym przez Kamilę Rowińską w Galerii Mokotów w Warszawie. Po  krótkim spotkaniu autorskim, był czas na networking, krótkie rozmowy przy filiżance dobrej kawy, dzielenie się doświadczeniami zawodowymi  przez kobiety z wielu branż. 

Poznałyśmy wtedy wiele fantastycznych, interesujących kobiet, które z ogromnym zaangażowaniem dzieliły się swoimi doświadczeniami z prowadzenia własnych biznesów, a także opowiadały o swoich pasjach i marzeniach.

Podczas tego spotkania zawiązało się wiele przyjaźni, które trwają do dziś.

Z perspektywy czasu, kiedy wspominam tamten dzień, jestem przekonana, że Kulinarny Paragraf  nie powstałby, gdyby nie to spotkanie. Z całą pewnością nie byłoby wielkiego gotowania w Pipidówce i nie byłoby dzisiejszego gościa.   

Koronawirus i wszelkie utrudnienia wprowadzone w związku z jego pojawieniem się sprawiły, że dzisiejszy gość nie mógł przyjechać do Kulinarnego Paragrafu na aromatyczną kawę i pyszne ciasto czekoladowe lub sernik.  Ale nic straconego, nasze spotkanie i rozmowa miały miejsce w przestrzeni wirtualnej.

Zachęcam Cię również do przeczytania wpisu o gotowaniu w Pipidówce i i do przyrządzenia kwiatów cukinii nadziewanych serkiem czy też domowych ciasteczek z czekoladą, wpis znajdziesz pod linkiem

***

Zapraszam Cię do przeczytania tego wywiadu.

Z kubkiem gorącej kawy lub herbaty w ręku, wyobraź sobie, że właśnie siedzisz pod drewnianą wiatą, która pachnie dębem.  Podłoga uroczo skrzypi, hamaki buja wiatr, który przewraca też strony książek i gazet.

Jesteśmy  w niezwykle malowniczej Pipidówce, miejscu na skraju wsi Przepitki. Jest ciepły majowy wieczór, pachnie deszczem, jest rześko, ale ciepło. Cisza, dookoła las, łany zbóż zaglądają przez płot, w oddali słychać odgłosy mieszkańców domu, w kuchni krzątają się goście i roznosi się aromat ciasta drożdżowego.

Katharina: Jak narodził się pomysł na prowadzenie agroturystyki? Zawsze o tym marzyłaś?

Wiola: Szukając swojego miejsca, drogi… pomieszkałam trochę w Warszawie, ukończyłam tam LO, później zahaczyłam o studia pedagogiczne. I tak, z tytułem magistra, przytrafił mi się mąż. Później  nasze drogi się rozeszły w zgodzie. Z tego związku powstał dom na rodzinnej ziemi. I kot. I dwa konie. Więc po rewolucji życiowej i podzieleniu się wartością domu, zostałam z domem na wsi, bez ogrodzenia wokół i innych drobnych rzeczy natury domowej, stanem konta na trzy worki karmy dla kota i balot siana dla koni. Opuściłam strefę komfortu, bo trzeba być szczerym wobec siebie i innych.  Musiałam na wczoraj zrobić plan działania, źródła dochodu, a że pomysł o stworzeniu agroturystyki już mi kiełkował wcześniej,  przekułam go w działanie. W ciągu doby zrobiłam opis, zdjęcia, założyłam stronę na Facebooku. Rozesłałam wici wśród znajomych, rodziny, pocztą pantoflową. I tak oto  pierwsi goście pojawili się już po tygodniu. Coraz więcej osób dowiedziało się o moim miejscu, co przekładało się na kolejne rezerwacje.

Nie było łatwo, zrezygnowałam z wielu rzeczy materialnych, z wakacji, bo wiedziałam, że najważniejsze teraz jest skupienie się na rozwoju biznesu, opracowaniu planu działania, podjęciu kroków, inwestowanie w rozwój, dokończenie wielu rzeczy, załatwienie formalności. Prowadzę już to od 2,5 roku i mimo wielu trudności, problemów, ciężkiej pracy, chwil zwątpienia…. nie wyobrażam sobie innej pracy. Dbam o wszystko sama, nie zatrudniam sztabu ludzi, którzy zaopiekują się ogrodem, posprzątają, zajmą się reklamą, marketingiem, finansami… Pracuje na wszystkich stanowiskach, bo jeszcze nie jest czas i nie mam możliwości finansowych, aby zatrudnić kogoś do pomocy. Trzeba być dobrze zorganizowanym, aby podołać temu i zdecydowanie jestem w tym dobra. Zawsze byłam bardzo niezależna, uparta, idąca własną drogą, przekorna… taki mały łobuziak. I to w sobie lubię, taką zadziorność. Nie jestem bierna w życiu, nie czekam, aż coś się samo zadzieje. Biorę życie w swoje ręce i nadaję mu kierunek, w każdym obszarze życia.

A nazwa?  Skąd pomysł na Pipidówkę? Przyznam, że jest ona intrygująca!

Nazwa sama się pojawiła, bo mieszkając na krańcu wsi, gdzie za płotem są łosie, sarny, las i łany zbóż, łąki kwieciste oplatają pola… nie mogłam nazwać mojego domu inaczej niż Pipidówka. Czyli jesteśmy… daleko od szosy 🙂

Czym jest dla Ciebie Pipidówka?

Pipidówka Agroturystyka to nie tylko moja praca, ale również miejsce, w którym spełniam się  każdym aspekcie życia. W wolnych chwilach zajmuję się renowacją mebli, robieniem stołów z drewna, pisaniem tekstów (na razie do szuflady). Kocham ten kawałek ziemi całym sercem. Stworzyłam je na rodzinnym miejscu. Tu znam każdą ścieżkę, ludzi. Tu mam swój slow life. Lubię tutejsze majowe poranki, burze, ciepły deszcz, latem łany zbóż, zapach lasu, zapach suszonych grzybów jesienią.  Zawsze chciałam pracować dla siebie, choć trzeba niebywałej odwagi, by żyć w zgodzie ze sobą. Każdy rozwój jest usłany pracą, determinacją, wyrzeczeniami. Ale warto podążać własną drogą. To najlepsze, co można sobie podarować. 

Co czeka na gości, którzy decydują się na przyjazd do Pipidówki?

Co na Was czeka…?  Slow life! Krążą takie pogłoski, że mieszkamy tu na krańcu świata i za Pipidówką nic już nie ma. Pośród malowniczych lasów, pól pełnych zbóż, łąk kwiecistych, dokładnie pośrodku niczego i pośrodku wszystkiego, na skraju wioski… zadomowił się nasz zakątek pod niebem pełnym gwiazd.

Na gości czeka przytulny 200-metrowy dom, w którym połączyłam sielski wystrój z nowoczesnością, stworzyłam dzięki temu  komfortową przestrzeń, pełną własnoręcznie robionych mebli, detali.

Jest kominek, przy którym siedzimy tak długo, jak komuś się chce dokładać drewna. Są przytulne kanapy, ręcznie robiony stolik, przy którym toczą się dyskusje o wszystkim, gramy w Monopoly lub Scrabble. Robimy maratony filmowe i pałaszujemy popcorn w pierwszym rzędzie. Jest kawa na śniadanie, robiona przez pierwszą osobę, która wstanie. Jest jej zapach, który przez szpary w drzwiach rozbudza pozostałych śpiochów.

Widoki za oknem zachwycają przyrodą. Aż chce się nic nie robić, tylko leżeć w trawie i chłonąć przyrodę, obserwując krążące na niebie baranki chmur, doszukując się w nich postaci z bajek. Z tyłu domu czeka na was 70-metrowy taras, a w ogrodzie ogromna 80-metrowa drewniana wiata, która dumnie stoi na dębowych balach i służy do wszelakiego biesiadowania. Są tam hamaki, stoły, siedziska, grill, drewniana podłoga, która uroczo skrzypi, kiedy dzieci wbiegają na bosaka. Można tu zaczytać się, zapomnieć, odsypiać noce, bujając w obłokach. A wieczorem wiata zamienia się w tańcbudę, gdzie przy muzyce country można zrobić „dziki zachód”. Prywatną oazą spokoju będzie dla was duży ogród z miejscem na ognisko, placem zabaw dla dzieci, własnym ekologicznym warzywniakiem, gdzie truskawki dojrzewają w pełne słońca dni i rumienią się pomidory, a szczypior, koperek, pietruszka przyjaźnią się na grządkach.

Wokół Pipidówki są piękne malownicze tereny leśne, spokojne wioski, które zachęcają do pieszych wycieczek, jazdy rowerem, biegania czy uprawiania nordic walking. Oprócz tego otaczają nas dzikie stawy i rozlewiska, gdzie można spotkać łosie, bobry, sarny, lisy, żurawie, łabędzie i dzikie kaczki. Latem i jesienią okoliczne lasy obfitują w grzyby i jagody.

Pipidówka to idealne miejsce na rodzinne zjazdy, urlopy z dziećmi, romantyczne wypady, dla spotkań przyjaciół, małych kameralnych warsztatów, urodzin czy innych rodzinnych i zawodowych spotkań. To wszystko mamy dla Was, na wyłączność, tuż za płotem – zaledwie godzinę drogi od Warszawy.

Ja osobiście jestem zachwycona Pipidówką! Zeszłoroczny pobyt sprawił, że skradła moje serce. A w kuchni mogłabym zamieszkać na stałe J  Jakie jest Twoje życiowe motto?  A może kilka najważniejszych?

Marzenia się nie spełniają, marzenia się spełnia. Wszystko bierze się z działania, a nie z gdybania. Róbcie jak najwięcej rzeczy, które was uszczęśliwiają. Nie odkładajcie niczego na później, spełniania marzeń, miłości, spontanicznych wypadów nawet za miasto, wszystkiego, co chcecie robić, ale jakiś chochlik wam mówi: jutro, pojutrze.  Chcę przeżyć życie wzdłuż i wszerz. Iść własną drogą, mieć zaufanych przyjaciół, rodzinę i jeździć swoim starym poczciwym pick-upem. Spełniać się w każdym aspekcie życia.

Gdybyś miała w kilku słowach powiedzieć, kim jest właścicielka Pipidówki, jaką jest kobietą?

Mam na imię Wiola. Pod tym imieniem kryje się pasjonatka slow life. Szeroko pojętego życia na wsi. Nie tylko z obrazka, bo wychowana jestem na wiosce zabitej dechami od  początku istnienia. W każdym obszarze życia jestem bardzo rzetelna, lojalna,  uparta, jak trzeba skrupulatna, zdeterminowana. Nauczyłam się dość wcześnie odpowiedzialności, zaradności, radzenia sobie z przeciwnościami losu. Ale i opanowałam sztukę bycia szczęśliwą tu i teraz.  Uciułałam parę talentów, trochę pasji.

Z zamiłowania odnawiam meble, z potrzeby serca prowadzę agroturystykę. Cenię wybitną muzykę i filmy. Książkami nie gardzę, zwłaszcza piękną literaturą rosyjską. Lubię podróże małe i duże. Bliskie i dalekie. Zdecydowanie, nie dla mnie są 5-gwiazdkowe hotele.

Jestem szczęśliwa, mając nocleg w jakiejś chacie, gdzie podłoga drewniana skrzypi i kawa pachnie jak w domu.  Zdecydowanie, jak potrzeba, twardo stąpająca po ziemi… aż czasem ziemia drży w posadach.

Pasjonatka latino, biegów OCR, fotografii, lekkiego pióra, słońca, burzy, wiatru, deszczu, śniegu, życia. Podobno ludzie lubią mnie, a ja ich. Wzbudzam sympatię od zaraz. Później już tylko można czerpać z mojej radości życia i optymizmu.

To przejdźmy teraz do gotowania – lubisz gotować, przygotowywać potrawy? Czy gotowanie jest dla Ciebie sposobem na odstresowanie się, czy jest to życiowy przymus?

Czym jest dla mnie kuchnia, gotowanie… to serce domu i ciepło domowe. To zapach pieczonego chleba, ciasta drożdżowego, jagodzianek, gotowanych zup, zapach ziół z ogródka, zerwanych pomidorów i truskawek, które dojrzewają w słoneczne dni. To czasem rozgardiasz, dom pełen ludzi, śmiejących się dzieci. Gdzie kuchnia i dom pachnie suszonymi grzybami, domowymi przetworami. To wspólnie spędzony czas z rodziną, przyjaciółmi, gośćmi. Wspaniały czas, który łączy ludzi, daje radość, możliwość poznania nowych smaków… ale i odtwarzanie naszych rodzinnych przepisów, przekazywanych z pokolenia na pokolenie.

Każdy posiłek, podany z czułością, będzie smakował. Czasem z połączenia najprostszych składników można wyczarować pyszności.  Lubię wszelkie ciasta, czekoladowe, serniki, szarlotki, placki ze śliwkami, porzeczkami, rabarbarem, wiśniami  ciasteczka, desery na zimno. Z kuchni świata kuchnię polską, włoską, hinduską, chińską…. wszystkiego po trochu, nawet zahaczam o kuchnię wegetariańską. Chętnie czytam, inspiruję się przepisami z różnych źródeł, czasem sama coś tworzę, mieszam, dodaję, piekę, gotuję i podaję. Bo najlepsze w gotowaniu jest to, że można się tym dzielić. A później wybiegać po okolicy 😊

Dziękuje, Wiolu, że podzieliłaś się ze mną swoją historią i cudownymi przepisami! Jesteś dla mnie ogromną inspiracją!

Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o tej malowniczej krainie i zobaczyć to wszystko na własne oczy, zapraszam Cię na fanpage Agroturystyka Pipidówka na facebooku a także tutaj

Stałym punktem w cyklu Goście Kulinarnego Paragrafu jest podzielenie się przez Gości ulubionym przepisem na potrawę, deser lub coś ulubionego, co przyrządzają w swojej kuchni. Wiola podzieliła się z nami dwom cudownymi przepisami!

***

Placki z jabłkami

Składniki:

  • 2 lub 3 szklanki mąki
  • 2 szklanki mleka lub więcej (można zrobić pół na pół z wodą)
  • 2-3  jajka
  • szczypta soli
  • ilość cukru dowolna
  • 2 łyżki oleju
  • 1-1,5  kg jabłek pokrojonych w cienkie plasterki lub kawałki

Wykonanie:

Wszystkie składniki wymieszaj tak, jak na tradycyjne naleśniki. Do ciasta dodaj pokrojone w cienkie plasterki lub kawałki jabłka. Ciasto powinno być gęste, bo pokrojone w plasterki jabłka oddadzą trochę soku. Mieszaj i smaż  na wolnym ogniu, aż się zarumienią.

Podawaj z cukrem pudrem, jogurtem, konfiturą… z czym dusza zapragnie, lub same 😊

Ciasto z kaszy jaglanej

Składniki:

  • 1szklanka kaszy jaglanej
  •  2 szklanki wody
  •  szczypta soli
  • 80 ml oleju rzepakowego
  • 4 jajka
  • 1 szklanka mleka (krowiego, owsianego lub sojowego)
  •  3 łyżki kakao – jeśli chcesz zrobić wersję czekoladową

3/4 szklanki cukru (białego lub trzcinowego) lub ksylitolu lub min. 8-10  zblendowanych daktyli (pamiętając, że one nie dadzą takiej słodkości jak cukier)   dwie duże garście dowolnych, posiekanych bakalii (rodzynki, morele, orzechy)

Wykonanie:

Kaszę opłucz 2 razy dobrze na sicie, przelej wrzątkiem. Przełóż do garnka, zalej dwiema szklankami wody, posól i gotuj ok. 15-20 minut na małym ogniu, bez przykrycia.

Kasza musi być miękka, woda powinna całkowicie się wchłonąć. Ostudź, dodaj połowę mleka i zblenduj na krem. Przełóż do miski i dodaj po kolei wszystkie pozostałe składniki, na końcu bakalie. Wymieszaj mikserem (ja blenduję, żeby nie było grudek) lub dobrze łyżką. Piekarnik ustaw na 170 stopni. Blaszkę (ok. 20×25 cm) wyłóż papierem do pieczenia, przełóż masę do formy. Piecz ok. 45-60 minut.

Wykonanie:

Wszystkie składniki wymieszaj tak, jak na tradycyjne naleśniki. Do ciasta dodaj pokrojone w cienkie plasterki lub kawałki jabłka. Ciasto powinno być gęste, bo pokrojone w plasterki jabłka oddadzą trochę soku. Mieszaj i smaż  na wolnym ogniu, aż się zarumienią.

Podawaj z cukrem pudrem, jogurtem, konfiturą… z czym dusza zapragnie, lub same 😊

Polecam również ciasto z rabarbarem, mój sprawdzony przepis znajduje się pod linkiem   Ciacho jest pyszne!

Katharina

Kulinarny Paragraf